Dziwna była ta zima 2013/2014 w Polsce. W zasadzie można
powiedzieć, że jej nie było. Temperatury najwyższe od lat, a opady śniegu
najmniejsze odkąd pamiętam. I tak każdy miał powód do narzekania. Górale, bo
nie zarobili, a narciarze, bo nie poszaleli na deskach. Większość ośrodków
działało dzięki sztucznemu naśnieżaniu i dziwnie wyglądały te białe paski na
tle czarnego otoczenia. Jakież niesamowite było wrażenie, gdy jadąc do Istebnej
w grudniu przejeżdżało się przez czarny, nieośnieżony Ustroń czy Wisłę. Dopiero
za przełęczą Kubalonką pojawiał się śnieg i na stokach w Istebnej (Złoty Groń i
Zagroń) można było trochę pojeździć. Tak oto w tą zimę na tych właśnie stokach
udało nam się spędzić kilka godzin. Dokładnie 6, po dwie godziny w trzy różne
soboty. Nawet w weekend 3-6 stycznia 2014 śniegu nie było. W ten weekend
zwiedziłyśmy okolicę z zameczkiem prezydenta, trasą planetarną i trójstykiem
granic w Istebnej. Trzeba przyznać nawet bez śniegu można w Istebnej i okolicy
miło spędzić czas.
Aby jednak tradycji stało się zadość trzeba było znaleźć jakieś
miejsce gdzie można oddać się białemu szaleństwu. Aby nie doznać szoku
termicznego tym razem padło na słoneczne Włochy i Livigno.
Livigno to miejscowość usytuowana na północy Włoch,
niedaleko granicy ze Szwajcarią i stanowi przygraniczną strefę bezcłową. Wioska
rozciąga się na długości 12 kilometrów i leży na wysokości 1816 m.n.p.m. Z e względu
na swoje położenie Livigno zapewnia dobre warunki śniegowe. Jakież ogromne
wrażenie zrobiły na nas warstwy śniegu zalegające na dachach budynków (jakieś
50 cm). Na tarasie przy naszym apartamencie było około 1,5 m śniegu.
Można
tutaj oddawać się narciarstwu na obszarze dwóch gór leżących po obydwu stronach
miejscowości. W sumie do dyspozycji jest ponad 115 km tras o różnym stopniu
trudności. Trzeba zaznaczyć, że ośrodki narciarskie Mottolino i Carusello
ciągle się rozbudowują. Sądząc po częstotliwości spotykania języka polskiego i
rosyjskiego podczas jazdy wyciągami należy stwierdzić, że ośrodek ten jest
bardzo popularny wśród tych dwóch narodów. Urlop był bardzo udany i zaspokoił
coroczną potrzebę białego szaleństwa. Trzeba jednak zaznaczyć, że aby dotrzeć
do Livigno trzeba przejechać kawał świata. Z Katowic jest to odległość ponad
1000 km i stanowi to jedyną niedogodność tego miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz