wtorek, 27 czerwca 2017

Santiago de Compostela - lektura



Każda osoba, która chce wybrać się w jakąkolwiek podróż stara się na początku pozyskać różne informacje dotyczące celu jej wyjazdu. Najczęściej informacje te pozyskuje się również po powrocie, bo podróż to zasadniczo niekończąca się historia i ciągle chcemy poszerzać wiedzę o fascynujących miejscach, które udało nam się odwiedzić. Jednak trzymając się tematu i faktu, że znajdujemy się przed wyruszeniem w drogę szukamy informacji wstępnych.

Paulo Coelho to bardzo znany i płodny pisarz. Nie znam dokładnych statystyk, ale przypuszczam, że czytelnicy jego książki pod tytułem „Pielgrzym” tworzą wielotysięczną, jeśli nie wielomilionową grupę osób. Pewnie też dla niejednego lektura właśnie tej książki była bodźcem do wyruszenia na drogę św. Jakuba. Jest to jednak powieść dość filozoficzna i muszę przyznać, że nie wniosła ona nic do mojej ogólnej wiedzy o celu planowanej wyprawy. Opowiadanie to najbardziej ma coś wspólnego z powszechnie istniejącym przekonaniem, że na Drodze Jakubowej wydarzają się przedziwne rzeczy.


Poza różnego rodzaju przewodnikami kolejną książką w temacie Santiago była relacja pani Marii Wiernikowskiej „Oczy czarne, oczy niebieskie. Z drogi do Santiago de Compostela” z roku 2013 wydana przez Zwierciadło. Wyruszyła ona w tę drogę, jak sama napisała trochę wbrew sobie, ale pieszo i rowerem pokonała ponad 700 km. O ile w Pielgrzymie mamy do czynienia z postacią fikcyjną to na stronach książki pani Wiernikowskiej spotykamy osobę żyjącą, mająca własne wspomnienia, problemy i występuje interakcja z otoczeniem. Czas spędzony na wędrówce pozwolił wyciszyć się i wsłuchać w swoje wnętrze, przeanalizować miniony czas oraz przygotować się na przyszłość. Choć jak śpiewał Marek Grechuta „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”. Książka nie jest typową relacją z pielgrzymki, tym bardziej, że kościół jest autorce dość obcy. Dzięki tym zapisanym stroną poznajemy między innymi preferencje turystyczne autorki. Choćby takie, że od muzeów woli zobaczyć pęknięty schodek, czy starą łyżkę. Bardziej jest to osobisty przegląd życia i rozliczenie się z rzeczywistością. Odważne opowiadanie pozwalające zobaczyć świat oczami innej osoby. 

Wertując katalogi biblioteczne w poszukiwaniu informacji o św. Jakubie, drodze i Santiago de Compostela trafiłam na wspomnienia pana Andrzeja Kołaczkowskiego-Bochenka, polaka mieszkającego już długo za granicą. Dzieło nosi przekorny tytuł „Nie idź tam człowieku! Santiago de Compostela” i zostało wydane przez Wydawnictwo WAM w roku 2009. Autor w swoim dziele podzielił się między innymi własną wiedzą o książkach stanowiących natchnienie dla czytelników, którzy później wybierali się w drogę do Santiago. Wspomina oczywiście powieść Paulo Coelho, ale wymienia również kilku innych zagranicznych autorów. Należy zaznaczyć, że właśnie lektura jednego z wydawnictw zainspirowała naszego twórcę do wędrówki. Autor jest chyba osobą dość przekorną, o czym może świadczyć już sam tytuł, a dodatkowo poszedł w ciemno, bez wnikania w szczegóły, stwierdziwszy, że skoro tamten pisarz dał radę to on też, taka słowiańska natura. Zna Hiszpanię, bo jeździ tam na wakacje, a teraz po prostu pójdzie sobie jako turysta do Santiago de Compostela, bo z kościołem nie ma on zbyt wiele wspólnego. I poszedł zabrawszy minimum, bo przecież mówi się, że plecak nie może ważyć więcej niż 10% wagi ciała właściciela, a Hiszpania to gorący kraj, więc nie zabrał nawet ciepłej kurtki. I trochę go przewiało oraz zmoczyło podczas tej drogi. Sorry, taki klimat. Czytając wspomnienia pana Kołaczkowskiego-Bochenka dowiemy się niektórych szczegółów o drodze, schroniskach, zwyczajach i zasadach. Możliwe, że podczas całej lektury nie opuści nas wrażenie, iż przejście drogi św. Jakuba to ciągły wyścig o miejsce w schronisku. Tak może być, gdy wybierze się najpopularniejszą z tras i okres szczytu turystyczno-pielgrzymkowego. Poza opisem trasy, widoków i zwyczajów pielgrzymkowych bardzo ciekawe są opisy kontaktów międzyludzkich. Oczywiście podczas wielodniowej wędrówki autor spotyka na swojej drodze wiele osób, z różnych zakątków świata. Z niektórymi przez kilka dni przemierza szlak wspólnie poznając ich lepiej. Pewnie z racji wykształcenia (socjolog) oraz doświadczenia dziennikarskiego spotkania te, reakcje, wymiany zdań i poglądów są bardzo dobrze opisane. „Nie idź tam człowieku! Santiago de Compostela” wpisuje się w magię tej drogi, którą potwierdza wiele osób mających to doświadczenie już za sobą. Autor wybrał się w drogę z przekory i napisał swoje dzieło ku przestrodze osobom, które tej drogi nie doceniają. Niech zastanowią się dobrze co czynią!

Życzę przyjemnej lektury!