Około 1200 km na północ od Buenos Aires znajduje się miejscowość Puerto Iguazú. Można
tutaj dotrzeć przy użyciu autobusu, samochodu lub samolotu. Na dworcu
autobusowym znajduje się informacja turystyczna oraz wszelkie kasy dla kupna
przejazdów do okolicznych atrakcji turystycznych. W informacji turystycznej
można porozumieć się w języku angielskim, jednak w kasach posługują się raczej
tylko hiszpańskim. Miasto powstało w roku 1901, leży na trójstyku Paragwaju,
Brazylii i Argentyny, gdzie rzeka Iguazu wpada do rzeki Parany. Stanowi centrum
turystyczne, gdzie bez problemu znajdziemy Hotel, restaurację
i sklepy z
pamiątkami. Osobiście polecam „Hostel 10” i restaurację „Pizza Boy”
(róg A.
Misiones i San Martin).
Trójstyk w Puerto Iguazu |
Jedną z atrakcji turystycznych tego miasta jest punkt
widokowy na trójstyku, z którego widać rzeki Iguazu i Paranę oraz obszary
sąsiadujących państw. Skojarzyło mi się to miejsce z naszym śląskim „Trójkątem
Trzech Cesarzy”. Jeśli ktoś ma trochę czasu i ochotę może wybrać się do domu
zbudowanego z plastikowych butelek. Budynek znajduje się na trasie autobusu do
głównej atrakcji tego regionu, o szczegóły trzeba dopytać
w informacji
turystycznej. Najważniejszym celem turystów w te okolice są Wodospady Iguazú. Podobno
największy system wodospadów na świecie. Są szersze niż wodospady Wiktorii i
wyższe niż wodospad Niagara. Nazwa wywodzi się z języka Guaraní „y guasu”,
co oznacza „wielka woda”. 80% powierzchni wodospadów znajduje się na terenie
Argentyny, a 20 % na obszarze Brazylii. Będąc w tym miejscu po prostu trzeba
pojechać do Brazylii, żeby ten cud natury zobaczyć z wszystkich możliwych stron.
Puerto Iguazu choć znajduje się na terenie Argentyny leży blisko granicy i w
zasadzie bliżej stąd do wodospadów po stronie brazylijskiej. Autobus podjeżdża bezpośrednio
pod wejście do parku.
Teren
wodospadów został odkryty przez Hiszpanów w XVI wieku. Dla ochrony tych terenów
w obydwu państwach, utworzono parki narodowe (1934r. w Argentynie, 1939r. w
Brazylii), które następnie w latach osiemdziesiątych XX wieku (odpowiednio 1984
i 1986) zostały ujęte na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wodospady
rozciągają się na długości około 2,7km. Ich liczba waha się od 150 do 300,
która zależy od ilości opadów i tym samym ilości przepływającej wody. Ogólnie
przyjmuje się, że system obejmuje 20 większych i 255 mniejszych wodospadów,
które posiadają swoje nazwy San Martin, Adam, Ewa, Chico, Ramirez itp.
Gardziel Diabła |
Podobno
średnio połowa przepływającej wody dostaje się do „Gardzieli Diabła”, wodospadu
w kształcie litery „U” o wysokości 82 m, szerokości 150 m i 700 m długości.
Przez środek gardzieli przebiega granica pomiędzy Argentyną
i Brazylią. Huk
wody robi piorunujące wrażenie. Do gardzieli podchodzi się specjalnymi
kładkami. Szum wody słyszalny jest z daleka i po drodze widzi się specyficzną
mgiełkę drobin wody, jednak dopóki nie dojdzie się do celu trudno wyobrazić
sobie wielkość tego wodospadu, jego moc. Pomost od strony argentyńskiej
prowadzi do szczytu gardzieli, do miejsca, gdzie woda rzeki Iguazu zaczyna
spadać 82 metry w dół. Te kłęby wzburzonej, białej wody, wir i hałas jaki temu
towarzyszy odbierają
dech w piersiach.
Aż trudno sobie wyobrazić, że ta ilość
wody mogłaby zniknąć. A jednak podobno w 1978 roku ze względu na susze przez 28
dni panowała cisza. W sumie musiał to być też imponujący widok. Przechodząc
kładką do serca wydarzeń zainteresowanym zalecam dokładne rozglądanie się. W
tych wodach można zobaczyć żółwie, olbrzymie ryby, a w około wiele gatunków
ptaków, motyli i innych zwierząt. Trzeba tylko trochę cierpliwości, wodospad
nie ucieknie, a my możemy nacieszyć oko okoliczną fauną
i florą. Może ktoś
będzie miał szczęście i zobaczy sławnego Tucana. Tylko nie róbmy przerw na
papierosa! Palenie
w parku jest zabronione, dozwolone tylko w wyznaczonych
miejscach. Ponieważ większość obszaru wodospadów znajduje się po stronie
argentyńskiej to tutaj właśnie mamy największe możliwości penetracji tego cudu
natury.
Park Narodowy Iguazu w Argentynie udostępnia kilka tras zwiedzania.
Dzięki tym szlakom można wodospady podziwiać z różnej perspektywy. Przechodząc
tymi ścieżkami zobaczymy wodospady od dołu, od góry i można powiedzieć nawet od
środka. Taki spacer trwa kilka godzin, ale z pewnością warto poświęcić ten czas
na spokojne zwiedzenie tego miejsca. Nie zawsze możliwa jest również wizyta na
wyspie San Martin, jeżeli więc będzie ona dostępna to trzeba z tego skorzystać.
Ten rejs jest wliczony w cenę wejściówki do parku, nie ponosi się dodatkowych
kosztów, a z wyspy doskonale widać wodospad San Martin. Agencje turystyczne
oferują również różnego typu przejażdżki motorówkami pod wzburzone wody
wodospadów. To już jest dodatkowo płatne. W niektórych przypadkach taką
wycieczkę odbywa się w stroju kąpielowym, gdyż motorówki podpływają bardzo
blisko spadającej wody i wtedy wszystko jest mokre.
Kiedy już zobaczymy
wodospady z bliska można udać się na stronę brazylijską. Tutaj wycieczka jest
już dużo krótsza. Idąc trasą wiodąca wzdłuż brzegu rzeki Iguazu mamy doskonałą
panoramę całego, ponad 2 kilometrowego odcinka kaskad wodnych leżących po
przeciwnej stronie. Tego nie można pominąć! Wyznaczoną ścieżką dochodzi się ostatecznie
do pomostu ustawionego na skałach, który wprowadza turystów w głąb „Gardzieli Diabła”.
Oczywiście spacer tą kładką okupimy kompletnym przemoczeniem, no chyba, że pójdziemy
w pelerynie przeciwdeszczowej. Frajda jest wielka, przeżycie wspaniałe, a
ubranie w tym klimacie szybko wyschnie, jedynie trzeba uważać na aparaty. I w
zasadzie po stronie brazylijskiej to tyle. To znaczy my, ze względu na czas
tyle zobaczyłyśmy. Są jakieś dodatkowe trasy spacerowe w parku, ale nie do
końca wiem, czy w cenie wizyty, czy płatne dodatkowo i co oferują. My
skupiłyśmy się na Iguazu i wodospadach, z pewnością niezapomniane wrażenia.
Właściwie
wszystkie słowa są tutaj zbędne, cały ten powyższy opis można by pominąć. Chyba
każda notatka w Internecie dotycząca Wodospadów Iguazu konkluduje, że piękne,
że trzeba itd. itp. Żadne zdjęcie również nie odda piękna tego miejsca i wrażeń
związanych
z jego zwiedzaniem. Pozostaje więc osobiste doświadczenie
organoleptyczne. Powodzenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz