poniedziałek, 27 marca 2017

Santiago de Compostela - w liczbach



Statystycznie ja i mój pies mamy po trzy nogi, a wynagrodzenia w Polsce rosną z roku na rok. 
Tak, statystyki! 
Jednak czasami dane statystyczne, różne zestawienia i rankingi są ciekawe do poczytania. Często zaskakujące jest, jakie kryteria w ogóle są brane pod uwagę.

Na stronie internetowej głównego biura Santiago de Compostela https://oficinadelperegrino.com/ można znaleźć statystyki dotyczące pielgrzymów. Można dowiedzieć się między innymi, że w roku 1985 do Santiago przybyło zaledwie 1.245 pielgrzymów. W porównaniu do naszej Częstochowy gdzie każdego roku przybywają miliony wiernych, to jest to kropla w morzu. Ciekawe, jak to wyglądało wcześniej? Przecież papież Jan Paweł II odwiedził Santiago między innymi w roku 1982 i to podobno jego przemówienie pobudziło ruch pielgrzymkowy na drodze św. Jakuba. On to wzywał Europę i Europejczyków do powrotu, do pielęgnowania swoich chrześcijańskich korzeni, które znajdują swoje źródła między innymi przy grobie św. Jakuba w Santiago de Compostela. To wypowiedź polskiego papieża wpłynęła na decyzję Rady Europejskiej o stworzeniu listy Europejskich Szlaków Kulturowych (http://culture-routes.net/), obrazujących europejską jedność i tożsamość. Jako pierwszy na tej liście w roku 1987 znalazł się szlak jakubowy. Potem w 1993 drogi św. Jakuba w północnej Hiszpanii trafiły na listę Dziedzictwa UNESCO. 

I mniej więcej tak wygląda historia odradzania się średniowiecznego szlaku pielgrzymkowego. Rozwój znaczenia i użytkowania tego szlaku wpływa na powstawanie we wszystkich krajach świata stowarzyszeń, grup i klubów związanych z wytyczaniem, znakowaniem i propagowaniem pielgrzymowania drogami jakubowymi.

Jak podaje główne Biuro pielgrzymkowe w Santiago de Compostela w roku 2017, do końca lutego w biurze zgłosiło się 1.696 pielgrzymów, co jest o 56 osób więcej niż w tym samym czasie w roku świętym 2010. Do grobu św. Jakuba pielgrzymuje też więcej mężczyzn niż kobiet. Choć różnice nie są tutaj może zbyt duże, jednak liczby mówią same za siebie. Główną grupą wiekową są osoby pomiędzy 30 i 60 rokiem życia. Pielgrzymka kojarzy się głównie z poruszaniem się na nogach, jednak w zestawieniach przedstawiane są cztery podstawowe sposoby przemierzania szlaku jakubowego. Corocznie do Santiago zmierza kilkadziesiąt osób na wózkach inwalidzkich. Kilkaset osób pokonuje wytyczoną sobie trasę konno. Około 10 procent pielgrzymów przybywa do grobu św. Jakuba rowerem, a reszta, czyli jednak blisko 90% przychodzi na nogach.
Pomimo, że wyznaczonych dróg jest dużo, to największą popularnością cieszy się tak zwana droga Francuska, którą przemierza corocznie blisko 70% pielgrzymów. W zestawieniach z roku 2014 pojawia się nowa trasa nazwana Camino de Invierno. Jak sama nazwa mówi służyła ona pielgrzymom głównie zimą, a w roku 2015 przeszły nią 222 osoby (0,08%). Drugą co do popularności jest trasa z Portugalii pokonywana przez ponad 10% pielgrzymów.

Dość szczegółowe są statystyki dotyczące narodowości wędrowców. Na liście można znaleźć ponad 150 różnych przynależności. Na zestawieniu z roku 2004 było to tylko 116 państw, a w roku 2015 już 153. Widać z tego, że do Santiago przybywają ludzie z wszelkich zakątków świata od Hiszpanii, Polski, Chin po Zimbabwe, czy Wysp Zielonego Przylądka. Na pierwszym miejscu pod względem liczby plasują się oczywiście Hiszpanie, w końcu mają blisko. Na drugim i trzecim miejscu znajdziemy Niemców lub Włochów, którzy prawie naprzemiennie plasują się w rankingu. Na przykład obywatele Stanów Zjednoczonych z pozycji szóstej w roku 2004 przeskoczyli na miejsce czwarte w roku 2015. Jeśli chodzi o Polskę to w roku 2004 do Santiago de Compostela przybyło 357 polaków (21 pozycja). W roku 2010 było to już 2.040 osób, a w roku 2015 3.782 pielgrzymów (13 pozycja).
Istnieje również zestawienie miejsc, z których pielgrzymki są rozpoczynane. W średniowieczu pierwszym krokiem wędrówki było przekroczenie progu własnego domu. Teraz robi to już niewielu lecz i takich znaleźć można.

czwartek, 16 marca 2017

Santiago de Compostela – plan na ten rok



       Santiago de Compostela to bardzo znany i ceniony cel pielgrzymkowy. Tysiące ludzi z całego świata udaje się każdego roku w drogę, by dojść do katedry, gdzie mieści się podobno grób św. Jakuba. Ta droga zaprząta już od jakiegoś czasu również moje myśli. Zaczęło się właściwie od reportażu w telewizji, który pokazywał piękne widoki najsławniejszej z dróg, czyli tak zwanej drogi francuskiej. Wiodącej właśnie z Francji przez prawie całą Hiszpanię aż do celu. Wgłębiając się wstępnie w temat trafiłam na stowarzyszenia i grupy niezrzeszone zajmujące się drogą, a właściwie drogami św. Jakuba w Polsce (www.caminosilesia.pl; www.camino.net.pl). Na poznawaniu dróg w Polsce oraz drobnej współpracy z tymi grupami minął kolejny rok. Teraz postanowienie jest twarde, by wejść na tę sławną Drogę. Jednak ze względu na ograniczony czas i brak zamiłowania do tłumów zdecydowałam obrać inną trasę niż szlak francuski. Zaplanowane jest przejście ok. 240 km z Porto w Portugalii do Santiago de Compostela w Hiszpanii. Plan ten rozwija się w głowie i wzbudza wiele pytań.

Przede wszystkim stwierdzam, że trzeba jednak przed taką podróżą zadbać o zdrowie. W tym postanowieniu wspiera mnie ząb, który boli już od zeszłego roku i nawet w Argentynie nie dawał spokoju. Biedna dentystka nie wie co mu jest, ale jakaś decyzja musi zapaść przed wykonaniem pierwszego kroku w stronę Santiago. Ktoś stwierdzi, że to rzecz oczywista, ale tak z ręką na sercu, czy faktycznie zawsze przed wyjazdem zastanawiamy się nad tym? Szczególnie, jeżeli jedziemy gdzieś, gdzie nie trzeba się szczepić i nic nas nie boli. Wtedy wizyta u lekarza wcale nie jest nam niby potrzebna. Mnie też w zeszłym roku do odwiedzenia dentysty zmusił dopiero bolący ząb. Tym razem jakby bardziej wsłuchuje się w mój organizm i spróbuję dołożyć wszelkich starań, aby bez szwanku przetrwał ten wyjazd. Biorąc pod uwagę, że z różnych przyczyn regularnie badam krew mam nadzieję, że nic mi nie grozi. Choć, jak wiadomo najwięcej zawałów przypada właśnie na okres urlopowy.

W związku z moją niesamowitą mobilność polegającą na spędzaniu dwóch godzin dziennie w samochodzie, a potem ośmiu godzin przed komputerem, to kolejnym elementem zaprzątającym moje myśli jest kondycja i utyskiwanie nad moimi stopami. Postanowiłam, że trzeba zacząć regularny trening. Nawet wytyczyłam sobie już trasę, zajmującą około dwóch godzin. Niestety nie wiem, jaka jest długa, bo moja komórka po włączeniu sygnału GPS wyłącza się automatycznie i wszystkie aplikacje nawigacji, czy rejestracji trasy biorą w łeb. Dodatkowo w rowerze nie mam licznika, więc na chwilę obecną ciężko określić kilometrowy wymiar tej ścieżki treningowej. Jeżeli człowiek przeciętnie robi w ciągu godziny cztery kilometry to mój szlak powinien mieć jakieś osiem kilometrów, ale nie wiem, czy nie przeceniam swoich możliwości. Tyle, że w zasadzie długość może nie jest tak ważna, jak rzeczywista realizacja treningu.

Realizować tak, by stopy dobrze niosły. I tutaj powstaje kolejny problem, buty. Najchętniej wzięłabym tzw. adidasy, ale one mają siateczkę z góry i przy najmniejszym opadzie przemokną szybko. Chodzi się w nich doskonale, ale po kałużach to ja lubiłam chodzić jak byłam w zakresie 20+, teraz już może nie wypada. Branie kilku par obuwia na 240 km to chyba przesada, a i obciążenie zbyt duże. Do tego dochodzą jeszcze skarpety i kosmetyka nóg. Nie łatwy to punkt do opanowania biorąc pod uwagę dopuszczalną, czy zalecaną wagę plecaka w granicy 10% wagi ciała. Choć niektórzy twierdzą, że można przytyć i wtedy więcej można zabrać.
Spacerując wybraną trasą stwierdziłam, że faktycznie wygodnie chodzi się z kijami. Wzięłam kije, bo bolą mnie łokcie. Mówią, że to od kręgosłupa szyjnego. No może i tak, ale jakoś poza diagnozą i lekami przeciwbólowymi nic więcej z tego nie wynikało. Łokcie bolą bardziej, gdy chodzę z wyprostowanymi rękami, więc kije wydały mi się dobrym rozwiązaniem. Faktycznie metoda ta sprawdziła się tyle, że chodzę z kijami mamy, która jest trochę wyższa ode mnie i chyba wolałabym mniejsze te kije. Inną kwestią jest to, że ewentualnie trzeba je w bagażu podręcznym przetransportować do Portugalii. W takim wypadku muszą być składane, a te teraz nie są, a długość po złożeniu nie może przekroczyć 55cm.

No i tak sobie chodzę i myślę, a każde przemyślenie prowadzi do dalszych rozważań. Od taka niekończąca się historia prawie. Aż ktoś przyjdzie i pomoże, może.

środa, 1 marca 2017

III Tarnogórskie Dni Kultury Podróżniczej - Slajdowisko

       Niniejszym pragnę wszystkich czytelników tego bloga poinformować, że moja prezentacja o Argentynie Północnej wygrała slajdowisko na III Tarnogórskich Dniach Kultury Podróżniczej. Jest to już mój drugi sukces podczas tych dorocznych spotkań. Niestety nie miałam jeszcze okazji odebrać dyplomu, umieszczę go niezwłocznie po jego otrzymaniu.
Poniżej informacja na Facebooku organizatora:

W niedzielę – 26 lutego 2017 r. rozstrzygnięto konkurs na najlepszą prezentację podróżniczą pt. SLAJDOWISKO TG.
W wyniku głosowania publiczności zwyciężczynią tegorocznej odsłony SLAJDOWISKA TG została pani Ewa Kostrzewa, która zaprezentowała pokaz pt. „Argentyna Północna. Rekonesans przed Dakarem”.

Pod względem zdobytych głosów, kolejni byli: Anna Gulan i Michał Feliksik z prezentacją pt. „Projekt Kazbek”, a na trzecim miejscu uplasowała się pani Anna Wójtowicz-Haratyk, która opowiedziała nam o podróży na Wyspę Wielkanocną oraz do Ameryki Południowej.
Wszystkim prezentującym serdecznie gratulujemy i dziękujemy za udział w konkursie.

https://www.facebook.com/events/1861942184020591/1874709266077216/?notif_t=admin_plan_mall_activity&notif_id=1488283357751133