piątek, 8 stycznia 2021

Dolinki jurajskie (Dolina Kobylańska i Dolina Bolechowicka)

 

Znam doskonale Pieskową Skałę, Ojców i Dolinę Prądnika, więc z tym większym zaskoczeniem odkryłam ostatnio żółty szlak Dolinek Jurajskich, który ma długość  85,3 km i wiedzie przez wiele ciekawych miejsc. Ponownie okazuje się, że w Polsce nie można się nudzić i zawsze znajdzie się coś nowego, pięknego, a Jura Krakowsko-Częstochowska nigdy turystów nie zawodzi.

Szlak Dolinek Jurajskich można rozpocząć w Chrzanowie na dworcu PKP lub 
w Pieskowej Skale na zamku, jeżeli chce się pokonać go cały, ewentualnie wejść 
w dowolnym miejscu, powłóczyć się trochę i poznać jego walory. W mojej głowie zapalił się pomysł przejechania tej trasy rowerem, ale po przejściu Doliny Kobylańskiej i Bolechowickiej wiem, że teren jest zbyt pagórkowaty jak na moje możliwości, choć śmiałków nie brakuje. Ponieważ nie lubię chodzić tymi samymi drogami, jeśli tylko się da planuję pętlę, nie inaczej było tym razem. Korzystając 
z dobrodziejstw technologicznych wymyśliłam trasę ok. 14,5 km przez wspomniane już doliny Kobylańską i Bolechowicką (Park Krajobrazowy Dolinki Krakowskie
z samochodem zaparkowanym na parkingu przy kościele w Bolechowicach.

Kręta Dolina Kobylańska ma długość ok. 4 km. Podczas zaborów dnem wąwozu przebiegała granica rosyjsko-austriacka.  Od początku XX w. jest ona bardzo popularnym miejscem wspinaczkowym (ponad 400 dróg), najtrudniejsza linia nosi nazwę Rozgrzeszenie VI.6+. Na szczycie Żabiego Konia stoi duży krzyż,
a niewielkie schodki prowadzą do jednej z grot, gdzie znajduje się kapliczka upamiętniająca objawienia się Matki Boskiej w roku 1914.

Około 1,5 km długą Dolinę Bolechowicką otwiera imponująca brama stworzona przez dwie 30 metrowe skały, zachodnią zwaną Filarem Pokutników i wschodnią zwaną Filarem Abazego. Trzeba przyznać, że te formacje skalne robią ogromne wrażenie, dużo większe niż znana Brama Krakowska Ojcowskiego Parku Narodowego. Pomimo, że Dolina Bolechowicka jest jednym z najkrótszych podkrakowskich wąwozów, to jest bardzo urokliwa. Przez teren ten płynie potok Bolechówka, który na trasie tworzy mały, ale bardzo urokliwy wodospad dwustopniowy. Okolice bramy objęte są ochroną częściową w postaci Rezerwatu przyrody Wąwozu Bolechowickiego.


Takich dolinek na żółtym Szlaku Dolinek Jurajskich jest więcej, a towarzyszą im jeszcze inne atrakcje, jak skanseny, kościoły, czy ciekawe miejscowości.
Nic tylko pakować plecak i ruszać w drogę!

środa, 29 lipca 2020

Elbląg


Historia Polski nie jest prosta i oczywista. Związana ściśle z poczynaniami politycznymi Europy ma swoje lepsze i gorsze czasy. Jedno zdjęcie wykonane
w muzeum w Elblągu wiele obrazuje, jak soczewka skupia przebieg wydarzeń.



Elbląg aktualnie to miasto na prawach powiatu w województwie warmińsko-mazurskim, które jest ośrodkiem przemysłu ciężkiego, meblarskiego, turystycznego i spożywczego w postaci choćby browaru. Prawa miejskie nadano temu grodowi
w 1246 roku, jednak najstarsza wzmianka o tym miejscu pochodzi z roku 1237, gdy dotarła tutaj wyprawa krzyżowa i nad rzeką Elbą powstała warownia. Dzięki wyjątkowemu położeniu nad skrzyżowaniu szlaków lądowych i wodnych osada szybko nabrała znaczenia politycznego, handlowego i rzemieślniczego. Do momentu przeniesienia zakonu krzyżackiego do Malborka Elbląg stanowił centrum administracyjne państwa krzyżackiego i był miejscem spotkań kapituły pruskiej. Należał również do miast Hanzy, czyli związku miast handlowych północnej Europy, które wspierały się na polu ekonomicznym tworząc realną siłę polityczną. W czasie rozbiorów miasto trafiło w granice Prus. W XIX wieku powstała tutaj jedna
z aktualnych atrakcji tego regionu, czyli Kanał Elbląski. W czasie II wojny światowej Elbląg poniósł wielkie straty, a odbudowa miasta trwa po dziś dzień. 






Warto pokręcić się po zaułkach Elbląga. Pomimo dość współczesnej zabudowy można odnaleźć kilka ciekawych obiektów. W muzeum miejskim, które mieści się na terenie Podzamcza dawnego Zamku Krzyżackiego poznamy historię tych okolic. Główną atrakcją turystyczną Elbląga jest Kanał Elbląski, czyli droga żeglowna zbudowana w XIX w. na zasadzie pochylni. Rowerzyści mogą z tego miasta wyruszyć na GreenVelo, czyli ponad 2000 km Wschodni Szlak Rowerowy,
a piechurzy na Drogę św. Jakuba.













Rok 2020 trochę przymusza nas do zwiedzania Polski. Jest to doskonała okazja do poznania własnego kraju. Kiedy później ponownie ruszymy w daleki świat będziemy mieli dodatkowe punkty odniesienia w naszych umysłach.

wtorek, 10 marca 2020

Przedwakacyjna lektura!


Podróż to odkrywanie otaczającego nas świata.
Do wyprawy inspirują nas różne rzeczy. 
Czasami jest to tani bilet lotniczy, opowieści znajomych, 
a nierzadko przeczytana książka. Taką inspirującą, przedwakacyjną lekturą może być opowiadanie Helen Russell „Życie po duńsku. Rok w najszczęśliwszym kraju na świecie.”

Brytyjska dziennikarka zbiegiem okoliczności życiowych zamieszkuje na rok w Danii, kraju Lego i szczęśliwych ludzi. Ta druga cecha interesuje ją szczególnie, jako dziennikarkę i zwykłego człowieka, który zawsze dąży do szczęścia. Miesiąc po miesiącu kontaktując się z różnymi osobami szuka recepty na szczęśliwe społeczeństwo. 

Swoje spostrzeżenia, relacje tubylców i naukowców opisuje z wielką gracją 
i olbrzymim poczuciem humoru, podpierając dodatkowo niezliczoną liczbą danych statystycznych.

Warto dowiedzieć się na przykład, czym jest „hygge” albo jak w Danii wiesza się flagę narodową, w jaki sposób odprawia się bierzmowanie oraz poznać wiele różnych ciekawostek z życia Duńczyków wziętych.

Mnie po lekturze tej błyskotliwej książki przyszła ochota 
na duńskie słodkie bułeczki  ;-)


„Nad wyraz przyjemna opowieść o wadach i zaletach przenosin do innego kraju”.
Guardian

„Russell nie stroni od ciętego humoru, ale zachowuje przy tym skromność i dystans do samej siebie – takie połączenie sprawia, że lektura jej książki to czysta przyjemność”.
Independent

„Urocze połączenie brytyjskiej wrażliwości i duńskiego pragmatyzmu”.
Sandi Toksvig



Życzę miłej lektury!

poniedziałek, 9 grudnia 2019

Philips


Historia tego potentata elektroniki użytkowej wiąże się ściśle z holenderskim miastem Eindhoven. Tutaj w zasadzie wszystko podporządkowane jest właśnie tej nazwie, pomniki, budynki, płytki chodnikowe, muzea. W 1891 roku Gerard Philips otworzył w Eindhoven fabrykę żarówek. Budynek zaadoptowany do tego celu istnieje do dzisiaj i służy jako muzeum. Po pożarze w XIX wieku obiekt był do sprzedania
i ostatecznie trafił w ręce rodziny Philipsów. 


Elementem, który podbijał wartość produkcyjną była istniejąca przekładnia, która za czasów Philipsa napędzała agregat prądowy i pompę próżniową. Zasadniczo produkowano tutaj żarniki żarówek, czyli ten drucik, który emituje światło. W postaci metalu trafił on do fabryki dopiero w XX wieku natomiast na początku wytwarzano go z bawełny. Bawełnę poddawano odpowiedniej obróbce chemicznej, w wyniku której uzyskiwano coś w po- staci cienkiej, jasnej żyłki. Kolejnym procesem było wyżarzanie tej „żyłki” w atmosferze o niskiej zawartości tlenu. W ten sposób tworzono materiał żarnika, który umieszczany był w szklanych oprawach, jednak najpierw otrzymywał stopkę wykonywaną z karmelu. 










We wstępnych latach szklane bańki żarówek były sprowadzane miedzy innymi z Niemiec, czy Austrii. Ostatecznie żarnik montowany był w szkla- nej bańce, z żarówki usuwano powietrze i przyklejano metalowy gwint. Samo przyklejenie metalowej końcówki trwało 20 minut. Przez taki czas pracownice siedziały trzymając w rękach żarówkę i czekały do wyschnięcia kleju. Ze względu na duże nakłady czasowe, jakie wymagane były przy produkcji jednej żarówki dziennie produkowano ok. 30-40 sztuk. Inna sprawa jest taka, że był to produkt drogi i przeznaczony dla przemysłu,
a nie do użytku powszechnego. Pracownicy Philipsa mogli kupić jedną żarówkę za ok. dwutygodniowe wynagrodzenie. Holandia w tym okresie była krajem rolniczym, nie było więc zbyt dużego zbytu, a ojciec Gerarda, pan Frederik liczył na zwrot zainwestowanych pieniędzy, dlatego zasugerował zaangażowanie do biznesu drugiego syna Antona. Anton był świetnym handlowcem, rozwinął eksport i stworzył międzynarodowy koncern, który zaczął produkować różne towary od lamp radiowych, golarek, kaset magnetofonowych po urządzenia rentgenowskie. 
Frederik Jacques Philips
Była posiadłość rodziny Philipsów












W taki oto sposób powstał potentat elektroniki użytkowej. Coś, co było kiedyś produktem luksusowym teraz jest w użytku powszechnym. Można tylko zastanawiać się, co będzie dalej.

piątek, 25 października 2019

Trzy razy Szwajcaria









Z czym kojarzy nam się Szwajcaria? Osobiście myśląc o tym kraju mam przed oczami górski krajobraz z kolorowymi kwiatami, wysokimi skałami, czystymi rzekami do tego krowy z dzwonkami przy szyi, gęsta zabudowa i czyste powietrze. Niestety często to cudowne wyobrażenie burzy wizualizacja rachunku, bo Szwajcarii niestety przypisywane są również wysokie ceny. Patrzę więc na Szwajcarię z innej perspektywy choć nie mniej urokliwej i pasjonującej.
Moim ulubionym parkiem narodowym
w Polsce jest Ojcowski PN, pisałam
o nim w grudniu 2015 roku. Lubię go, bo jest niewielki i czarujący. Znajdziemy tutaj wiele atrakcji, wspaniałe zamki, ścieżki pomiędzy wysokimi skałami, trasy rowerowe, piękną przyrodę i wspaniałą atmosferę Doliny Prądnika. Ze względu na swoje krajobrazy rejon ten nazywany jest polską Szwajcarią.













Preludium turystycznym do jednego z najdroższych państw Europy jest również okolica gór Połabskich wraz z doliną Łaby, gdzie znajdziemy saksońską i czeską Szwajcarię. Nazwa powstała w XVIII wieku z inicjatywy szwajcarskich malarzy. Wyjątkowy teren z pięknymi skałami z piaskowca bardzo przypominał im rodzinne okolice i był dla nich inspiracją artystyczną. Nic więc dziwnego, że jednym z głównych szlaków tego regionu jest Malerweg, czyli droga malarzy. W roku 1990 utworzono Park Narodowy Saskiej Szwajcarii, a dziesięć lat później Park Narodowy Czeska Szwajcaria.

W Saksońskiej Szwajcarii znajdziemy ok. 400 km oznakowanych szlaków, ok. 50 km ścieżek rowerowych, tereny wspinaczkowe oraz wiele schronisk turystycznych. Do najciekawszych miejsc należą kamienny most Bastei, błędne skały Schwedenlöcher, czy punkt widokowy Kuhstall. Warta odwiedzenia jest również Twierdza Königstein, w której odnajdziemy ślady historii Polski. 
W mieście Bad Schwandau możemy skorzystać z 50 metrowej windy osobowej wybudowanej w roku 1904. Z góry rozpościera się piękny widok na miasto, rzekę Łabę i okoliczne góry, z Lilienstein-em na czele. Od roku 1898 turystom służy również tramwaj (Kirnitzschtalbahn). Korzystając z tego środka lokomocji można podjechać pod szlak prowadzący do Kuhstall, jak również zobaczyć wodospad Lichtenhain. Warto kupić bilet na przejazd w obydwie strony. Powrót do miasteczka pieszo trwa bardzo długo i wymaga dobrej orientacji w terenie, jeżeli chcemy poruszać się szlakami.

Most kamienny Bastei

Twierdza Königstein














Symbolem Czeskiej Szwajcarii jest największa w Europie naturalna skalna brama – Brama Pravčicka. Wysoka na 16 metrów składa się z dwóch skał pracujących niezależnie, dlatego dotychczas nie uległa zawaleniu. Do bramy prowadzi szlak turystyczny wiodący pomiędzy pięknymi skałami z piaskowca. Dodatkową atrakcją jest spływ rzeką Kamienicą, która jest dopływem Łaby. Tratwy odpychane długimi kijami płyną powolnie przez wspaniałe kaniony, a flisacy snują swe wesołe opowieści.

Brama Pravčicka










Dobrym miejscem wypadowym do zwiedzenia Szwajcarii niemieckiej i czeskiej jest miasteczko Hřensko, najniżej położona miejscowość na terenie Czech. Dla miłośników przyrody, pieszych wycieczek i gór jest to cudowna okolica dająca wytchnienie od codziennego zgiełku. 


poniedziałek, 26 sierpnia 2019

Wąskotorówka












Pomiędzy Bytomiem a Miasteczkiem Śląskim, nieprzerwanie od 1853 roku porusza się najstarsza kolej wąskotorowa świata. Sieć o rozstawie szyn 785 mm (30 cali pruskich) łączyła ongiś kopalnie węgla i rud metali (między innymi w Tarnowskich Górach) z hutami oraz zakładami metalurgicznymi Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. 
W okresie prosperity linia rozciągała się na długości 233,5 km i transportowała 6 mln ton towarów rocznie.

Do dziś pozostała czynna najstarsza linia historyczna, mająca długość 21 km.









W okresie letnim prowadzony jest regularny ruch turystyczny z możliwością darmowego przewozu rowerów. Przejażdżka otwartymi wagonami, ciągniętymi przez lokomotywę Lxd2 o mocy 450 koni mechanicznych z silnikiem Maybacha zajmuje około 70 minut. Na trasie możemy zobaczyć między innymi Elektrociepłownię Szombierki, Kanion tarnogórski, Zabytkową Kopalnię Srebra w Tarnowskich Górach (UNESCO), a na koniec odwiedzić zalew Chechło-Nakło lub zabytkowy, drewniany kościół w Miasteczku Śląskim.

Aktualny rozkład jazdy oraz cennik można znaleźć na stronie internetowej Stowarzyszenia Górnośląskich Kolei Wąskotorowych.

Górnośląskie Koleje Wąskotorowe w Bytomiu znajdują się na turystyczno - kulturowym Szlaku Zabytków Techniki województwa śląskiego.
Prowadzą przez tereny wpisane na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO.

Kanion tarnogórski.




wtorek, 16 lipca 2019

Spycimierz


Światowe dziedzictwo kulturowe wzbogaciło się w ostatnich dniach (6 lipca 2019r.) o kolejny element, czyli KrzemionkowskiRegion Prehistorycznego Górnictwa Krzemienia Pasiastego, który stał się 16 pozycją w naszym kraju wpisaną na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. O dziedzictwie kulturowym, tradycjach
i produktach regionalnych mówi się w ostatnich latach bardzo dużo. Między innymi od 2014 roku Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego we współpracy
z Narodowym Instytutem Dziedzictwa prowadzi rejestr elementów niematerialnego dziedzictwa kulturowego, który tworzony jest według  zasad przyjętych w związku
z Konwencją UNESCO. Krajowalista niematerialnego dziedzictwa kulturowego, bo tak nazywa się oficjalnie ten rejestr, publikowana jest na stronie Narodowego Instytutu Dziedzictwa. Rejestr ten obejmuje między innymi Boże Ciało
w Spycimierzu oraz Łowiczu. Oczywiście obydwie tradycje związane są z procesją, której historia w Polsce sięga XV wieku. Dwie procesje tak różne od siebie i tak wspaniałe, że absolutnie nie można zdecydować się, która piękniejsza. 

W Spycimierzu, niewielkiej wsi w województwie łódzkim od ponad dwustu lat wszyscy mieszkańcy organizują się, by na procesję Bożego Ciała, na całej trasie przejścia usypać przepiękne, kwiatowe dywany. 

 

Cały dekoracja rozciąga się na długości kilku kilometrów ze szczególnym uwzględnieniem terenów posadowienia czterech ołtarzy. Mieszkańcy przez cały rok, specjalnie na ten cel, hodują różnokolorowe kwiaty i rośliny. Poszczególne osoby specjalizują się w barwieniu trocin, by urozmaicić wzory. Każdemu gospodarstwu udostępniany jest odcinek drogi, który może udekorować. 


Od wczesnych godzin rannych trwają w Spycimierzu prace przygotowawcze, wykreślanie wzorów, a następnie układanie kwiatów. Zaangażowanie i poświęcenie wszystkich mieszkańców jest ogromne.

Przejście w procesji i stąpanie po tych dywanach jest niesamowitym przeżyciem. Dla mnie to symbol przemijania, jakby buddyjska mandala usypywana pieczołowicie przez cały dzień i znikająca następnie pod naciskiem stóp. 

Jestem przekonana, że teraz mieszkańcy Spycimierza tworzą już w głowach kolejne, niepowtarzalne wzory, które zaprezentują w przyszłym roku.
Wspaniałe dziedzictwo, które obrazuje różnorodność polskich tradycji i co roku przyciąga dużą rzeszę turystów.