Każda osoba, która chce wybrać się w jakąkolwiek podróż
stara się na początku pozyskać różne informacje dotyczące celu jej wyjazdu.
Najczęściej informacje te pozyskuje się również po powrocie, bo podróż to
zasadniczo niekończąca się historia i ciągle chcemy poszerzać wiedzę o
fascynujących miejscach, które udało nam się odwiedzić. Jednak trzymając się
tematu i faktu, że znajdujemy się przed wyruszeniem w drogę szukamy informacji
wstępnych.
Paulo Coelho to bardzo znany i płodny pisarz. Nie znam
dokładnych statystyk, ale przypuszczam, że czytelnicy jego książki pod tytułem
„Pielgrzym” tworzą wielotysięczną, jeśli nie wielomilionową grupę osób. Pewnie
też dla niejednego lektura właśnie tej książki była bodźcem do wyruszenia na
drogę św. Jakuba. Jest to jednak powieść dość filozoficzna i muszę przyznać, że
nie wniosła ona nic do mojej ogólnej wiedzy o celu planowanej wyprawy. Opowiadanie
to najbardziej ma coś wspólnego z powszechnie istniejącym przekonaniem, że na Drodze
Jakubowej wydarzają się przedziwne rzeczy.
Poza różnego rodzaju przewodnikami kolejną książką w temacie
Santiago była relacja pani Marii Wiernikowskiej „Oczy czarne, oczy niebieskie.
Z drogi do Santiago de Compostela” z roku 2013 wydana przez Zwierciadło.
Wyruszyła ona w tę drogę, jak sama napisała trochę wbrew sobie, ale pieszo i
rowerem pokonała ponad 700 km. O ile w Pielgrzymie mamy do czynienia z postacią
fikcyjną to na stronach książki pani Wiernikowskiej spotykamy osobę żyjącą,
mająca własne wspomnienia, problemy i występuje interakcja z otoczeniem. Czas
spędzony na wędrówce pozwolił wyciszyć się i wsłuchać w swoje wnętrze,
przeanalizować miniony czas oraz przygotować się na przyszłość. Choć jak
śpiewał Marek Grechuta „Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”. Książka
nie jest typową relacją z pielgrzymki, tym bardziej, że kościół jest autorce
dość obcy. Dzięki tym zapisanym stroną poznajemy między innymi preferencje
turystyczne autorki. Choćby takie, że od muzeów woli zobaczyć pęknięty schodek,
czy starą łyżkę. Bardziej jest to osobisty przegląd życia i rozliczenie się z
rzeczywistością. Odważne opowiadanie pozwalające zobaczyć świat oczami innej
osoby.
Wertując katalogi biblioteczne w poszukiwaniu informacji o
św. Jakubie, drodze i Santiago de Compostela trafiłam na wspomnienia pana
Andrzeja Kołaczkowskiego-Bochenka, polaka mieszkającego już długo za granicą.
Dzieło nosi przekorny tytuł „Nie idź tam człowieku! Santiago de Compostela” i
zostało wydane przez Wydawnictwo WAM w roku 2009. Autor w swoim dziele
podzielił się między innymi własną wiedzą o książkach stanowiących natchnienie
dla czytelników, którzy później wybierali się w drogę do Santiago. Wspomina
oczywiście powieść Paulo Coelho, ale wymienia również kilku innych zagranicznych
autorów. Należy zaznaczyć, że właśnie lektura jednego z wydawnictw zainspirowała
naszego twórcę do wędrówki. Autor jest chyba osobą dość przekorną, o czym może
świadczyć już sam tytuł, a dodatkowo poszedł w ciemno, bez wnikania w
szczegóły, stwierdziwszy, że skoro tamten pisarz dał radę to on też, taka
słowiańska natura. Zna Hiszpanię, bo jeździ tam na wakacje, a teraz po prostu
pójdzie sobie jako turysta do Santiago de Compostela, bo z kościołem nie ma on
zbyt wiele wspólnego. I poszedł zabrawszy minimum, bo przecież mówi się, że
plecak nie może ważyć więcej niż 10% wagi ciała właściciela, a Hiszpania to
gorący kraj, więc nie zabrał nawet ciepłej kurtki. I trochę go przewiało oraz
zmoczyło podczas tej drogi. Sorry, taki klimat. Czytając wspomnienia pana
Kołaczkowskiego-Bochenka dowiemy się niektórych szczegółów o drodze,
schroniskach, zwyczajach i zasadach. Możliwe, że podczas całej lektury nie
opuści nas wrażenie, iż przejście drogi św. Jakuba to ciągły wyścig o miejsce w
schronisku. Tak może być, gdy wybierze się najpopularniejszą z tras i okres
szczytu turystyczno-pielgrzymkowego. Poza opisem trasy, widoków i zwyczajów
pielgrzymkowych bardzo ciekawe są opisy kontaktów międzyludzkich. Oczywiście
podczas wielodniowej wędrówki autor spotyka na swojej drodze wiele osób, z
różnych zakątków świata. Z niektórymi przez kilka dni przemierza szlak wspólnie
poznając ich lepiej. Pewnie z racji wykształcenia (socjolog) oraz doświadczenia
dziennikarskiego spotkania te, reakcje, wymiany zdań i poglądów są bardzo
dobrze opisane. „Nie idź tam człowieku! Santiago de Compostela” wpisuje się w
magię tej drogi, którą potwierdza wiele osób mających to doświadczenie już za
sobą. Autor wybrał się w drogę z przekory i napisał swoje dzieło ku przestrodze
osobom, które tej drogi nie doceniają. Niech zastanowią się dobrze co czynią!
Życzę przyjemnej lektury!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz