Tegoroczny wypad wrześniowy w Tatry był zupełnie inny niż
dotychczas. Tym razem nie zdobywałyśmy najwyższych wzniesień, lecz z dolin
podziwiałyśmy piękne górskie szczyty. Wybrałyśmy się do Murzasichle, tam
nocowałyśmy w Leśnym Zaciszu by uniknąć hałasu i tłumów turystów. Bez
pośpiechu, powoli - czasu miałyśmy dużo. Założeniem było zobaczyć największy
polski wodospad Siklawa.
Jednak jak to czasami bywa, człowiek tak się zakręci w swoich
planach, wyobrażeniach i dniu codziennym, że w końcu wszystko pokręci i tak z
Siklawy zrobiła się Siklawica. Niby dwa wodospady w naszych pięknych i
kochanych Tatrach, ale jakoś tak zupełnie w różnych częściach tego urokliwego
miejsca.
I o ile pierwszy ma wysokość około 70 m, to drugi już tylko około 23 m.
Ale może nie o wysokość tu chodzi, a raczej o piękno natury.
Dolina Białego |
Dolina Białego |
No tak, na mapie
wyraźnie napisano nazwę wodospadu, ale zawiodło czytanie ze zrozumieniem. Podobno
nazwa Siklawicy pochodzi od Siklawy, czyli byłyśmy blisko. Siklawica cieszy się
również dużą popularnością i wielu turystów podchodzi pod północną ścianę
Giewontu, by zobaczyć ciek wodny spadający z 23 metrowej ściany skalnej. Jak to
śpiewają kibice „Polacy, nic się nie stało” i faktycznie nic to, będzie okazja
znowu wybrać się w te piękne góry. Trzeba przecież zobaczyć największy z
polskich wodospadów, wyższy od Niagary. Dla porównania wysokość Niagary to około 50 m, a Siklawa ok. 70 m, tylko
przepływy są jakby trochę inne.
Po zobaczeniu więc jednego z tatrzańskich
wodospadów Doliną Strążyńską, czerwonym szlakiem, wracamy do centrum
Zakopanego. Od razu widać, że to bardziej znany szlak, po drodze mijamy bowiem tłumy
turystów.
widok na Giewont |
Dolina Strążyńska |
Tego samego dnia wybrałyśmy się jeszcze, to już planowo, z
rozmysłem i zrozumieniem, Doliną Złotą na Rusinową Polanę przez Sanktuarium
Maryjne na Wiktorówkach. Historia powstania sanktuarium wiąże się z faktem
objawienia, które wydarzyło się w tym miejscu w roku 1860. Wtedy to
kilkunastoletniej pasterce Marysi Murzańskiej ukazała się Matka Boska prosząc o
upominanie ludzi by nie grzeszyli i pokutowali za własne winy. Objawienie nie
zostało oficjalnie potwierdzone przez Kościół. Na drzewie w miejscu objawienia
najpierw pasterze powiesili obrazek Matki Boskiej, który następnie zastąpiono
trwalszym wizerunkiem malowanym na szkle. Sanktuarium to niewielki drewniany
kościół na kamiennej podmurówce wybudowany w stylu podhalańskim.
Sanktuarium Maryjne na Wiktorówkach |
tablice pamiątkowe |
A na Rusinowej Polanie były takie widoki:
Kolejny dzień okazał się równie spokojny. Postanowiłyśmy
przejść „Drogę Królewską” w Białce Tatrzańskiej. Nazwa drogi związana jest z
krążącymi legendami o królu
Janie Kazimierzu, który z pomocą górali przemierzał tę drogę. Podobno w dowód wdzięczności,
w późniejszych latach Białka cieszyła się licznymi nadaniami od króla. Ruszamy
pieszo spod wyciągu w Kaniówce i podziwiamy ile się tutaj zmieniło. Co nas
zainspirowało na przejście tym szlakiem? Być może wspomnienia młodości, gdzie
wraz z kolonistami przemierzano tę trasę, a może audycja w trzecim programie
Polskiego Radia i chęć przejścia śladami reporterki Izabeli Wożniak: http://www.polskieradio.pl/9/201/Artykul/1843611,Gory-narty-ryby-i-oscypki-czyli-Trojka-wraca-do-korzeni-w-Bialce-Tatrzanskiej
Co ciekawe
obecnie szlak jest oznakowany, jako trasa spacerowa z Kaniówki. Należy iść
zielonym szlakiem przez Horników Wierch, tam zmieniamy trasę na czerwoną, która
dochodzimy do wyciągu narciarskiego w Kotelnicy Białczańskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz